W tym roku postanowiłem większą uwagę
zwracać na okoliczne imprezy biegowe i, o ile to możliwe, startować w
nich. Jako jeden z organizatorów lokalnych biegów lubię zajrzeć na
podobne imprezy i podglądać jak sobie radzą inni. W ostatni weekend
pierwszy raz w życiu odwiedziłem Podkowę Leśną i muszę przyznać, że
organizatorzy odwalili kawał dobrej roboty!
Impreza mimo,
że sprawia wrażenie niedużej, to jednak skupia bardzo wielu amatorów nie
tylko biegania, ale również nordic walking - w sumie jeśli dobrze
liczę, to tego dnia odbyło się 7 biegów (w tym 1 marsz NW). W samym
biegu głównym udział wzięło prawie 500 zawodników, a we wszystkich wydarzeniach ponad 800. To bardzo dobry wynik.
Sama
Podkowa Leśna zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Przede wszystkim
lokalizacja miasteczka biegowowego jest świetnie dobrana - urokliwy park
zapewnia miłą biegową enklawę z dala od ruchu ulicznego. Jest dużo
miejsca na stoiska, w cieniu drzew, z mnóstwem pagórkowatych ścieżek,
gdzie można przeprowadzić rozgrzewkę. Trasa biegu też raczej miła dla
oka, gdyż przeważnie prowadzi po lesie lub ścianą lasu. W najgorszym
razie mamy zadrzewiony odcinek uliczny lub osiedle domków
jednorodzinnych - bez żadnych długich, nasłonecznionych odcinków
asfaltowych.
Dodatkową atrakcją i motywacją dla mnie była
odrębna kategoria - Mistrzostwa Mazowsza Samorządowców w biegu na 10 km.
W końcu coś dla mnie :) Biorąc pod uwagę, że organizator przewidział
nagrody dla najlepszych postanowiłem, że pobiegnę ambitnie. Udało mi się
zająć trzecie miejsce, z czego bardzo się ucieszyłem. Rywalizacja w
kategorii była dosyć wyrównana, choć pierwsze miejsce było poza
zasięgiem - zwycięzca był bodajże 5-ty w klasyfikacji generalnej z
czasem poniżej 40-tu minut. Drugi zawodnik wyprzedził mnie o ok. minutę,
natomiast ja byłem o mniej więcej tyle samo szybszy od dwóch kolejnych
biegaczy. Mimo niewielkiej frekwencji w tej kategorii i tak mam małą
satysfakcję :)
Z jednej strony żałowałem, że przyjechałem
na bieg sam, bo lokalizacja sprzyjała rodzinnej wycieczce. Z drugiej
natomiast ciężko byłoby mi biec z wózkiem, ze względu na nawierzchnię w
lesie. Nie chciałem ryzykować, nie znając dokładnie trasy, i jak się
okazało na sporym piaszczystym odcinku nie byłoby mi lekko. Ale
gratuluję dwóm biegaczom, którzy jednak zdecywali się na zabranie
pociech na trasę. Może następnym razem też wystartuję na luzie, bez
napinki - wtedy obowiązkowo z Zosią :)
Muszę przyznać, że
organizacyjnie Podkowiańskie Towarzystwo Biegowe spisało się na medal.
Naprawdę jestem pod wrażeniem i serdecznie Wam gratuluję! Wiem jak
trudno zebrać taką paczkę osób gotowych na wiele poświęceń związanych z
organizacją biegu. Olbrzymim plusem było losowanie wielu atrakcyjnych nagród rzeczowych - rzadko nadarza się okazja do wygrania sokowirówki lub pulsometra.
Jedynym małym minusem było oddalenie Biura Zawodów od Miasteczka Biegowego, ale w sumie dla biegacza to mały problem, nawet jeśli tą odległość pokonałem kilka razy. Idealnie by było, gdyby mieściło się w parkowym pałacyku, który zresztą widnieje na tegorocznym medalu.
Tak czy inaczej kto jeszcze nie był, ten koniecznie musi
zaliczyć Podkowiańską Dychę, a kto już tu był tego na pewno nie trzeba
zachęcać do powrotu. Może w przyszłości organizatorzy rozważą nieco wczesniejszą godzinę startu, aby upał mniej doskwierał?
W każdym razie - do zobaczenia ponownie! :)
fotografie pochodzą od:
- Grodzisk Sport News
- Paweł Kiełczykowski
- Wojciech (Bieg Sto-Nogi)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz