poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Perły Małopolski - Ojcowski Park Narodowy

Jakoś na początku roku natknąłem się w sieci na info o Perłach Małopolski - cyklu 5 biegów po Małopolskich parkach narodowych. Takiej przyjemności nie mogłem sobie odmówić. Nie dość, że trasy piękne to i dystansów do wyboru - od 3 do 21 km + biegi dla dzieci. Piękna sprawa. Zastanawiałem się tylko nad dystansem, wybrać 10 czy 21 km? Od początku miałem chrapkę na "połówkę" jednak bałem się, że będzie dla mnie za trudno (patrząc na profil trasy). Ale jechać prawie pół Polski na ok. 50 minut biegu? Nieee :) To musiała być połówka
 

Na pierwszy ogień poszedł bieg w Ojcowskim Parku Narodowym ze startem i metą w Skale. Atmosfera na takich mniejszych biegach jest naprawdę sympatyczna, a przekrój zawodników od kilkuletnich szkrabów ścigających się na kilkaset metrów do 60-cio latków startujących w długich biegach lub nordic walking. Najfajniejsze są dzieciaki, które zawsze lecą na maksa i na mecie padają jak muchy. I ta gorycz "porażki", z którą nie wszystkie umieją sobie poradzić :) Tym razem na mecie ja też padłem (ale nie płakałem). Udało mi się uzyskać całkiem dobry czas (1:48 z hakiem), mimo że nigdy wcześniej trasa tak bardzo nie dała mi w kość. Płaskich odcinków było jak na lekarstwo, a podbiegi i zbiegi okazały się dosyć strome, długie i wyczerpujące dla biegacza z płaskiej części Polski. Najgorszy był jednak wiatr - raz go nie było wcale i gdy wyszło słońce czułem się jak w piekarniku, a parę km później wśród pół tak wiało, że wielu się poddawało i pokonywało ten odcinek chodem. Tam też miałem dość duży kryzys (ok. 18-19 km). Jednak wiatr mnie nie złamał i cały czas biegłem, bluzgając tylko w myślach pomysł przyjazdu tutaj... To tam bieg bolał mnie najbardziej. Górki, nierówności, ostre podbiegi i zbiegi, zmęczenie - wszystko w końcu się skumulowało i myślę, że poznałem coś podobnego do maratońskiej ściany. Było ciężko. 

 
Wszystko wynagrodziły jednak piękne widoki. Nastawiając się na spokojny start (czyli nie lecę na maxa) mogłem w trakcie biegu zrobić kilka fotek. A było co uwieczniać, bo Ojcowski Park jest urzekający. Byłem tam pierwszy raz w życiu, ale na pewno tu jeszcze wrócę. Region ten zaliczany jest do Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej i okazałych skalnych wzniesień oraz malowniczych ścieżek tu nie brakuje


Zaczęliśmy z górki i przez pierwsze 4 km leciałem dosyć szybko w dół, a wiadomo, że jak się biegnie w dół to w końcu musi być też pod górę, więc przez następne 3-4 km trzeba było systematycznie się wspinać
 

Później znowu w dół (tym razem ostro, ponad 100 metrów w pionie - dobrze, że nie było mokro)
 

Kawałek po płaskim na złapanie oddechu (Dolina Prądnika)


I zabójczy podbieg - prawie 100 metrów go góry


Gdy już zbliżałem się do mety i myślałem, że nic mnie nie zaskoczy - nadszedł punkt krytyczny. Asfaltowy podbieg nieco pod wiatr, a później bieg "granią pola" ;) i paskudna walka z wiatrem

 (te punkciki na horyzoncie to biegacze)

Uff. Trochę się namęczyłem, ale było warto. Jeśli tylko znajdę czas to może jeszcze się zamelduję na starcie kolejnych "Pereł" - w Pienińskim, Gorczańskim, Babiogórskim lub Tatrzańskim Parku Narodowym :)

2 komentarze:

  1. Świetny opis trasy i wrażeń. Podziwiam, że chciało Ci się aparat wziąć ze sobą i jestem na 99% pewna, że widziałam Cię na trasie. Tak czy siak mam nadzieję, że będziesz w Szczawnicy! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Fotki robiłem telefonem, choć nie miałem tego w planie. Cieszyłem się, że jednak go ze sobą wziąłem, bo kiedy zobaczyłem te widoki po prostu nie mogłem się powstrzymać. Ojcowski Park jest piękny. Co do kolejnych biegowych Pereł to niestety ze względu na inne obowiązki na pewno nie wystartuję w Szczawnicy i w Zawoji. Pozdrawiam i życzę powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń