Zima w pełni! 26 stycznia miałem okazję wziąć udział w II Rajdzie Szlakiem Powstańców Styczniowych po Puszczy Kampinoskiej. Pierwszy raz impreza ta zorganizowana była rok temu w celu upamiętnienia 150-tej rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego. Jak się okazało wydarzenie to cieszyło się dużym zainteresowaniem, więc w tym roku zorganizowano je ponownie. Mimo, iż tydzień wcześniej odbył się rajd z okazji 55-lecia Kampinoskiego Parku Narodowego chętnych do udziału nie zabrakło - na liście startowej widniało ok. 140 nazwisk. W naszej szeroko rozumianej mazowiecko-łódzkiej okolicy nie ma zbyt wielu takich masowych biegówkowych imprez.
Baza wypadowa (Start/Meta) znajdowała się w Julinku, w miejscu gdzie do niedawna mieściła się siedziba szkoły cyrkowej. Przestrzeni było więc pod dostatkiem. Przy ognisku ogrzewali się rekonstruktorzy, którzy prezentowali się niczym prawdziwi powstańcy, a w namiotach zlokalizowano bufet z całkiem smaczną grochówką i innymi specjałami, które przy -7 stopniach cieszyły się wzięciem. Było również nieduże stoisko ze sprzętem narciarskim no i wypożyczalnia sprzętu. O dużym zainteresowaniu niech świadczy fakt, iż przez nieuwagę zabrakło nart dla instruktora, który miał poprowadzić rozgrzewkę - wszystkie zostały wypożyczone. Generalnie organizatorom zdarzyło się kilka wpadek, ale mieli szczęście, że impreza prowadząca szlakami Puszczy Kampinoskiej obroniła się sama. Bo cóż może być lepszego niż podróże po pięknym zaśnieżonym lesie?
Małą dezorientację wprowadziła mapa rajdu, która sugerowała, że półmetek będzie zlokalizowany po przebiegnięciu ok. 7 km (że nie wspomnę o wcześniejszym "przystanku", na którym nic/nikogo nie było). Okazało się także, że "agrafka" zaznaczona na mapie jako "dla chętnych" stała się obowiązkowa z powodu braku oznaczenia trasy. Wszyscy pojawili się zatem pod Sosną Powstańców, czyli po ponad 9 km szusowania. Niektórzy wyglądali już w tym miejscu na wyczerpanych.
To sporo jak na początkujących, a przecież jeszcze trzeba wrócić... Nie wszyscy uczestnicy są przecież zaprawieni w bojach i znający przebieg kampinoskich szlaków. Efekt był taki, że tych, którzy zupełnie opadli z sił przewieziono autami na metę. Ja na półmetku chwilę odpocząłem, ogrzałem się przy ognisku, wciągnąłem żel i rogalika, wypiłem ciepłą herbatę, cyknąłem kilka zdjęć w miejscu pamięci i ruszyłem z powrotem.
Brak ludzi zorientowanych w wyznaczonej trasie spowodował, że skierowano nas na szlak, którym według wcześniejszych założeń mieliśmy szurać zgodnie z planem. Tyle, że organizatorzy zmienili ten plan nikogo nie powiadamiając i nie znacząc odpowiednio trasy. Dla mnie był to raczej plus, gdyż mogłem zwiedzić inny kawałek Puszczy niż wracając tą samą drogą (jak jednak zrobiła większość). Całe szczęście, że ktoś przede mną jechał więc mogłem podążać za śladem. W pewnym momencie niczym na filmach - szlaki się rozdzieliły i ślady również :) No i losowanie - prawa czy lewa? Dwa razy wybrałem dobrze, a raz źle, co przypłaciłem koniecznością odpięcia nart i zasuwaniem pod dosyć stromą górę na piechotę... Nie napiszę, co wtedy myślałem o organizatorach...
Widoki jednak miałem piękne. Znacznie bardziej pofałdowana trasa, przez co ciekawsza i ładniejsza. Nie miałem jednak zupełnie pojęcia gdzie jestem. Cały czas kierowałem się odbitym śladem nart, co jakiś czas zastanawiając się czy przede mną na pewno był tu uczestnik rajdu czy może jakiś inny biegacz... W tym miejscu czułem się trochę jak na biegu na orientację. Po kilkukilometrowej samotnej wędrówce za kolejnym zakrętem wyłoniła się "stara" trasa biegu, a wraz z nią taśma ZAGRADZAJĄCA moją ścieżkę i biegacze, których nawet nie widziałem na półmetku.
Do mety obyło się już bez "atrakcji", a po finiszu z Bobrami z Tłuszcza wszyscy udaliśmy się na upragniony ciepły posiłek - jednak ponad dwugodzinny wysiłek w takich warunkach zrobił swoje. Byłem zmordowany, ale zadowolony. Rajd mimo wszystko uważam za udany i na pewno przyjadę na narty do Puszczy Kampinoskiej jeszcze nie raz. Oby więcej takich imprez!
P.S. Nawigacja w telefonie policzyła mi ponad 19 km zamiast zakładanych 17...
P.S. Nawigacja w telefonie policzyła mi ponad 19 km zamiast zakładanych 17...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz