środa, 23 września 2015

Pierwszy Maraton Puszczy Noteckiej

W końcu dołączyłem do "elitarnego" grona maratończyków biorąc udział w pierwszym maratonie Puszczy Noteckiej. Pierwszym moim i pierwszym jej, tej Puszczy. Czyli był to debiut pełną gębą :)

 

Nieco ponad rok temu zaliczyłem Extremalny debiut w Biegu Powstańca i do tej pory mam problem z jednoznacznym jego sklasyfikowaniem. Ostatecznie uznałem, że nie był to maraton i mój debiut wypadnie właśnie w Puszczy Noteckiej. Nie chciałem startować na asfalcie, wolę las i gdy tylko zobaczyłem info o maratonie w Sierakowie to się zapisałem. I było warto! Na BMW Półmaratonie Praskim myślałem, że umrę z nudów. A w Puszczy nudzić się nie dało!

 wystrzał z armaty dał sygnał do startu biegu (Foto Dariusz Krause)

 
Start i Meta zlokalizowane były na moście (Foto. Fotovideo Romdam)
W tej chwili mam tyle myśli w głowie, że trudno by było o tym wszystkim napisać w jednym poście. Odległe miejsce, cała rodzinna wyprawa, wspaniałe tereny, doping, wolontariusze, wydmy, jeziora - trzeba to wszystko przeżyć, żeby to poczuć. Nie żałuję ani jednej złotówki, jaką mnie to kosztowało oraz ani jednego przejechanego kilometra (a w obie strony uzbierało się ich ponad 700!). 



Ten bieg chyba na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Cały czas jestem pod wrażeniem całego wydarzenia - trasa (naprawdę wymagająca), Puszcza Notecka, organizatorzy, pakiet startowy, wolontariusze - wszystko grało ze sobą doskonale. Jako uczestnik mogę tylko zachęcać do tego, aby każdy kto lubi bieganie w terenie przyjechał do Sierakowa za rok :) Organizatorzy nie naginali rzeczywistości - tu rzeczywiście czekał na uczestników jeden z najpiękniejszych maratonów w Polsce na dość wymagającej trasie. 

  


Trasa biegu była bardzo dobrze oznakowana, zarówno jeśli chodzi o widoczność znaczników kilometrowych, jak i o oznakowanie wszelkich skrzyżowań. W dodatku w wielu miejscach cierpliwie stali dzielni wolontariusze, którzy wskazywali właściwą drogę i dopingowali zawodników. Punkty żywieniowe zorganizowano niemal perfekcyjnie :) Wszystko dopięte na ostatni guzik.



Przed startem miałem jeden cel: dobiec do mety i zrobić to w czasie poniżej 4-ech godzin. I udało się, choć nie było łatwo. W zasadzie osiągnięty czas zadowoliłby mnie nawet na płaskim, "zwykłym", asfaltowym maratonie. Po wszystkim uważam, że nawet samo ukończenie tego maratonu sprawiłoby mi radość, bo piaszczyste pagórki, a zwłaszcza strome zbiegi mocno dały mi w kość. Cieszę się tym bardziej, że chyba udało mi się uniknąć tzw. ściany, której spodziewałem się po 30-tym kilometrze. Największy kryzys przeżywałem między 27 a 29 kilometrem biegu, gdzie po raz drugi trzeba było przedostać się przez odcinek zwany "Francuskie Góry". Jednak po 30-tym kilometrze zaczęło mi się bardzo fajnie biec. W kilka osób utworzyliśmy grupę, która biegła dobrym rytmem przez następne kilka kilometrów. Na punkcie odżywczym znajdującym się na 35 kilometrze reszta grupy zatrzymała się na uzupełnienie kalorii, a ja złapałem izotonik, wodę i cukier i ruszyłem dalej. Tym sposobem do końca maratonu biegłem już sam i co jakiś czas wyprzedzałem idących zawodników. 


Wszystko było dobrze do 40-ego kilometra, kiedy to złapał mnie skurcz przepony. Doświadczyłem tego pierwszy raz w życiu i mocno mnie ta sytuacja zaskoczyła. Na chwilę przeszedłem do chodu i trochę się porozciągałem. Wiedziałem, że cel jest już blisko i z płytkim oddechem po chwili udało mi się ruszyć do mety. 


Na mecie byłem zadowolony. Po prostu się cieszyłem. Cel został osiągnięty, jednak wcale nie czułem jakiejś niesamowitej euforii. Nie krzyczałem, nie płakałem, po prostu byłem zadowolony :) I ten stan utrzymuje się cały czas, nawet 3 dni później, gdy piszę te słowa :) 


Fajnie też, że od razu po odebraniu medalu można było napić się piwa / kawy / wody - dla każdego coś miłego. A kawałek dalej można było zaznać fachowego masażu zmęczonych nóg. Do tego posiłek regeneracyjny, a na deser porcja lodów :) Naprawdę organizacyjnie wykonano w Sierakowie kawał dobrej roboty.


A po głowie krążą już kolejne myśli... co dalej? Pewnie za jakiś czas znowu zmierzę się z tym dystansem :) 

Mam nadzieję, że Maraton Puszczy Noteckiej na stałe wpisze się w kalendarz imprez biegowych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz