sobota, 16 sierpnia 2014

Pólmaraton w Radzyminie

15 sierpnia pojechałem do Radzymina, aby na biegowo uczcić 94-tą rocznicę Bitwy Warszawskiej popularnie zwanej Cudem nad Wisłą. Od lat odbywa się tam okolicznościowy półmaraton reklamowany jako najstarszy bieg w Polsce. Była to 23 edycja, więc jeśli chodzi o ciągłość to na pewno nie jest najstarszy w Polsce, jednak organizatorzy powołują się na tradycję z lat 20-tych ubiegłego wieku, kiedy to właśnie w rocznice bitwy organizowano bieg z Radzymina do Warszawy. 

Bieg startował o godzinie 9-tej, więc w drugi dzień urlopu wstałem skoro świt i ruszyłem do Radzymina pogonić bolszewika ;)




Zapisując się na ten bieg widziałem szansę na pobicie tutaj swojej życiówki na płaskiej trasie z atestem PZLA. Niestety na wskutek przemęczenia nie czułem się tego dnia na siłach, aby "wypruć sobie flaki" i pobiec po nowy rekord. Postanowiłem więc patrzeć na wskazania pulsometra i biec nie przekraczając progu 90% tętna maksymalnego. 

 
Na starcie stanęło grubo ponad 300 zawodników głównie z Polski, kilku z Ukrainy, Białorusin i Kenijczyk. Zagraniczni goście okazali się mocni i zajęli całe podium. Ale po kolei. Trasa tradycyjnie wiodła z Radzymina do Ossowa lub odwrotnie, jednak w tym roku w związku z remontem mostu na rzece Czarna trasa została zmieniona i zarówno Start jak i Meta znajdowały się w samym centrum Radzymina. Bieg jest częścią hucznych obchodów rocznicy Bitwy Warszawskiej w obu powyższych miastach. Sama trasa nie była strasznie urokliwa - w większości wiodła przez okoliczne wsie i pola, a do tego cienia było jak na lekarstwo. Słońce i wiatr stanowiły spore utrudnienie, zwłaszcza w drugiej części biegu, kiedy biegło się pod wiatr. 


Mimo luźnego podejścia do wyniku biegu z kilometra na kilometr czułem, że biegnie mi się nieźle i mogę zaatakować 1:40. Może by tak było, gdyby na trasie było lepsze oznaczenie dystansu. Liczyłem na możliwość ścisłego kontrolowania tempa na każdym kilometrze na podstawie oznaczeń. Te jednak ustawiono tylko co 5 kilometrów. Biegłem więc na "nosa" i starałem się nie przeholować z tempem. Na trasie, około połowy dystansu, zgadałem się z jednym biegaczem. Okazało się, że mieszka w Warszawie, ale urodził się w Żyrardowie :) Jaki ten świat mały. W tym roku kończy 60 lat, a bieg w tempie 4:50 nie sprawiał mu problemów w rozmowie ze mną. Szacun. 
Miłym akcentem ze strony organizatorów były gąbki z wodą na punktach odżywczych, którymi można było się schłodzić. Mimo wczesnej godziny słońce mocno przygrzewało. 

 
Trasa była niemal idealnie płaska, pokonać musieliśmy tylko dwa wiadukty nad drogą krajową w kierunku Białegostoku. Po ok. 17 km przeliczyłem w głowie, że jeszcze nie złamię 1:40. Starałem się więc utrzymać równe tempo i bardziej przyśpieszyć dopiero na ostatnim kilometrze - efektem było tempo poniżej 4:40 i czas końcowy 1:42:54, a więc nowa życiówka. Co prawda jest ona lepsza od poprzedniej raptem o kilka sekund, no ale rekord to rekord ;) Cieszy zwłaszcza dlatego, że w ostatnim czasie czuję się mocno "wypruty" i nie liczyłem w Radzyminie na jakieś wybitne osiągnięcie.


Wyjazd mogę więc zaliczyć do udanych, zwłaszcza że w drodze powrotnej wstąpiłem ze swoim tatą - kibicem do Ossowa na rekonstrukcję bitwy z 1920 roku. Kolejny przyjemny i patriotyczny bieg zaliczony :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz