czwartek, 26 czerwca 2014

Moje małe podsumowanie Biegu Chełmonskiego

Uff... to były dla mnie naprawdę ciężkie trzy miesiące. Właśnie tyle czasu upłynęło od pomysłu do realizacji przedsięwzięcia p.t. "Bieg Chełmońskiego w Radziejowicach". Było ciężko, czasami "na wariata", momentami beznadziejnie, ale pojawiała się też nadzieja i energia, która dodawała mi sił i wiary, że jednak może się udać. I udało się, choć nie bez przeszkód...


Organizacja dosyć dużej imprezy, jak na lokalne standardy, była trochę szukaniem właściwej drogi po omacku. Można powiedzieć, że jako główny koordynator w kilku kwestiach musiałem przecierać szlak w uzgodnieniach z takimi organami jak Policja (wojewódzka i powiatowa) czy Starostwo Powiatowe i o ile z tym drugim nie było problemów, to nasza lokalna Policja trochę komplikowała sprawę. Cieszę się jednak, że ciekawa, urozmaicona trasa jaką sobie wymyśliliśmy została przez nich zaakceptowana bez najmniejszych zmian (przez Nadleśnictwo Grójec również). 


Wiele osób dołożyło swoje cegiełki do realizacji tej imprezy. Stowarzyszenie Żyr.A.F.A. Żyrardów ma szczęście, że jego członkowie posiadają wiele talentów. Iwona i Monika to zdolne projektantki, dzięki którym w pakiecie znalazły się ciekawe koszulki (projekt Moniki), a na mecie mogliśmy wręczać oryginalne medale z gliny (projekt Iwony, wykonanie Warsztat Garncarski Rodziny Konopczyńskich w Bolimowie).



Bardzo się cieszę, że do naszego stowarzyszenia napłynęła świeża krew w postaci nowych, prężnie działających członków. Jak było widać w Niedzielę, bardzo się przydali i liczę, że ta energia w nas pozostanie. Mimo dosyć ambitnych planów udało się od strony organizacyjnej stworzyć ciekawą i przyjemną imprezę. Trasa biegu podobała się chyba wszystkim i była chwalona przez biegaczy (z wyjątkiem tych, którzy nie ze swojej winy ją pomylili). Niestety dwoje harcerzy nie dotarło na wyznaczony leśny posterunek na czas... Później było im strasznie głupio - wiedzieli, że nas (a zwłaszcza uczestników biegu) zawiedli. W ich imieniu - przepraszamy.
 

Natomiast jeśli chodzi o procedury wydawania pakietów, koszulek, medali, wody, jogurtów i batonów, to wszystko zdawało się przebiegać dosyć sprawnie. Nawet nie widziałem charakterystycznego obrazka dla biegów masowych - kolejki do toalety :) Małe zamieszanie wkradło się podczas ogłaszania wyników, jednak wszystko w porę zostało wyprostowane i każdy triumfator został nagrodzony okazałym pucharem. Myślę, że i tak odnieśliśmy niemały sukces obywając się bez elektronicznego biura zawodów i pomiaru czasu, polegając wyłącznie na ręcznym zapisie kilku zespołów naszych członków wspomaganych zapisem z dwóch kamer. Każdy z nich wykonał kawał pracy.


Tylko pogoda nie do końca dopisała i tych wolniejszych biegaczy przemoczyła do suchej nitki... Jednak takie są atrakcje biegów i jak było widać na mecie, są one niestraszne biegaczom. Psom biegaczom też nie - wystartowały aż dwa :)





Mam nadzieję, że w przyszłym roku również zorganizujemy imprezę biegową na terenie powiatu żyrardowskiego.

Powyższe fotografie zostały wykonane przez Monikę Rosińską i Sebastiana Litewnickiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz