wtorek, 10 czerwca 2014

Królewski dystans

Stało się... po kilku półmaratonach nabrałem apetytu na coś więcej. Moda na bieganie zatacza coraz szersze kręgi, a kolejne maratony biją rekordy popularności. W telewizji, prasie, internecie - wszędzie bieganie, wszędzie maratony. Po lekturze książki Beaty Sadowskiej - i jak tu nie biegać! mój apetyt na zmierzenie się z nowym wyzwaniem jeszcze się zwiększył. Chyba więc przyszedł czas na start w maratonie... a właściwie na trening do maratonu ;)



Póki co najważniejsze to zwiększenie kilometrażu, czyli popularne wydłużenie się. Trzeba więc usystematyzować swoje treningi i zasuwać przynajmniej 3 razy w tygodniu wplatając w to podbiegi, interwały, trening siłowy i długie wybiegania. Zastanawiam się czy mi się to uda. Na razie od końca zimy mój miesięczny kilometraż stale rośnie





A w czerwcu mam zamiar udeptać 150 km okolicznych dróg i leśnych ścieżek. Mam nadzieję, że nie stracę przy tym radości czerpanej z biegania. Do tej pory treningi traktowałem głównie jako niemal nieskrępowaną przyjemność - po prostu wychodziłem i biegałem tempem jakie mi akurat odpowiadało raz szybciej, raz wolniej. Tego mi było (i nadal jest) potrzeba - spalić nadmiar energii skumulowany przez siedzącą pracę i zaczerpnąć spokoju, który płynie z obcowania z naturą


Nie chcę z tego rezygnować za żadne skarby jednak trening trzeba będzie trochę ukierunkować na przygotowanie się do pokonania 42,195 km. Póki co swój trening modulowałem nieco w zależności od długości czy specyfiki nadchodzących zawodów - dłuższe wybiegania przed półmaratonami, interwały przed dychą czy piątką, pagórki przed biegiem w Ojcowskim Parku Narodowym. Mam świadomość, że teraz może to nie wystarczyć - trzeba będzie hasać według planu. Nie chcę po prostu ukończyć maratonu, jak się za coś brać to z jajem ;) Nie znaczy to, że zaatakuję rekord Polski, ale rezultat poniżej 4-ech godzin już wydaje się być w zasięgu. Chociaż od "wydaje się" do "jest" istnieje spora przepaść. Na razie jestem dobrej myśli, zdrowie dopisuje więc "Keep calm and run 42,195 km". Tylko tyle i aż tyle :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz