poniedziałek, 20 października 2014

Prawdopodobnie ostatni rajd w tym sezonie

Dla niektórych z nas pojęcie sezon = cały rok. Ci z pewnością nie odstawią jeszcze rowerów w kąt. Ale przecież każdy lubi imprezy, a żeby zrobić dobrą imprezę to musi być jakaś okazja. Naszą okazją było więc oficjalne zakończenie sezonu rowerowego z Żyrafą. Ja rzuciłem pomysł ze strzelnicą, który Michałowi się spodobał, więc zrobił plakat, zaplanował trasę i można było ruszać.


Zaczęliśmy tradycyjnie pod torem kolarskim, gdzie zaskoczył nas widok powstającej hali nad kortami tenisowymi. Niedługo w Żyrardowie będzie można uprawiać tenis ziemny niemal cały rok. Na miejsce zbiórki przyjechało 14 osób, w tym 2 z Sochaczewa. Co ciekawe stawili się sami mężczyźni. Tak, to będzie prawdziwie męska wyprawa :)


Początkowo trasa wiodła niemal przez cały Żyrardów, a nasza grupa wzbudzała spore zainteresowanie, w dużej mierze dzięki jednolitym klubowym kamizelkom odblaskowym. Mogliśmy je zakupić dzięki dofinansowaniu z programu FIO Mazowsze Lokalnie. Był to pierwszy rajd, na którym mogliśmy wykorzystać zakupiony sprzęt, czyli także niezły aparat fotograficzny i krótkofalówki, które pomagały nam w komunikacji między sobą.


Poziom grupy był dosyć wysoki, więc za miastem mogliśmy trochę przycisnąć - utrzymywaliśmy średnią około 20 km/h, co jak na rajd było bardzo dobrym wynikiem.



Na pit-stopie w Baranowie mogliśmy chwilę porozmawiać, zapoznać się i podyskutować o planach na wieczór ;) A okoliczna oferta była dosyć bogata...


Po krótkiej przerwie Żyr.A.F.A. znowu ruszyła z kopyta i odwiedziła takie miejscowości jak Gole, Bramki i ... Żaby :) Przecięliśmy także rzeki: Pisię Tuczną i Utratę, a w miejscowości Cholewy zrobiliśmy sobie zdjęcie w przepięknym mazowieckim krajobrazie z bardzo starą, ale dobrze zachowaną figurką. Rzadko spotyka się takie rzeczy gdzieś w polach. Niestety nie wiemy kto to był, gdyż napis był już nieczytelny.



Na widok naszych ogierów krowy zaczęły szaleć, więc szybko musieliśmy jechać dalej ;)



Tym sposobem dotarliśmy na strzelnicę w Paprotni, gdzie tylko trzech z nas zdecydowało się użyć broni. Ja i Marcin wzięliśmy Glocka, natomiast Michał poszedł na całość i sięgnął po Kałacha. Jak na początkujących poszło nam całkiem nieźle


Droga powrotna minęła bardzo szybko, tempo znowu było niezłe i w ten sposób zamknęliśmy rajd w nieco ponad 4 godziny. Mi udało się w tym czasie zrobić ponad 80 km, czego szczerze mówiąc się nie spodziewałem. Atmosfera była bardzo dobra, tematów do rozmów nie brakowało, więc i czas szybko zleciał.


Do centrum miasta, gdzie tradycyjnie kończymy rajdy dotarło 11 uczestników, a po pamiątkowej fotce mniejsze grupki "odprowadzały się" do domów.

P.S. Myślę, że przy sprzyjającej pogodzie coś się jeszcze w tym roku wymyśli ;)

2 komentarze:

  1. Ten pan z figurki to św. Jan Nepomucen. Jego figurki, zwane według tradycji ludowej nepomukami, są dość często spotykane, nawet w okolicy. To święty, który chroni m.in. pola i zasiewy, dlatego często jego wizerunki spotyka się w szczerym polu, ale też w okolicach rzek, mostów i skrzyżowań dróg. Czuwaj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za rozwiązanie zagadki. Nagroda w postaci uścisku ręki Prezesa do odbioru na następnym rajdzie :)

      Usuń