piątek, 24 stycznia 2014

Bieganie na nartach

Prawdopodobnie, gdyby nie Justyna Kowalczyk bieganie na nartach pozostawałoby w Polsce w stanie agonii. Po dawnych latach, kiedy sprowadzano tani sprzęt z ZSRR, a co niektórzy śmigali na sprzęcie kultowej firmy POLSPORT, biegówki u nas niemal zanikły. Dopiero teraz, w dużej mierze dzięki sukcesom Justynki powstają nowe trasy biegowe w różnych częściach Polski - nawet na Mazurach i Podlasiu. Nic dziwnego, znowu napływa do nas sprzęt (używany, ale już nie drewniany), tym razem z Zachodu lub północy Europy, a czasami nawet od południowych sąsiadów.



Gdzieś przeczytałem, że w Norwegii jedna z wiodących marek sprzedaje ok. miliona par nart rocznie (do wszelkich zimowych sportów). Nieźle, biorąc pod uwagę, że Norwegów jest ok. 5 milionów :)
Polska jednak dopiero odkrywa swój potencjał w tym temacie lub jak kto woli przypomina sobie o biegówkach. Co do ciekawych, utrzymywanych w sezonie tras oprócz niezastąpionej Polany Jakuszyckiej w tym roku można się udać na biegówki także w Tatry czy Bieszczady. Można również obrać kierunek na północ do Supraśla, Augustowa bądź Gołdapi.


Wydaje mi się, że w ślad za coraz większą popularnością aktywności fizycznych takich jak bieganie czy jazda na rowerze rusza właśnie popularność biegówek, które dają ciekawą zimową alternatywę. Nie trzeba wcale ruszać się nawet z Warszawy, aby poszusować na nartach - w stolicy działa w sezonie kilka wypożyczalni biegówek (z pełnym osprzętem łącznie z czołówkami do szusowania po zmroku), które również prowadzą zajęcia dla początkujących. W naszej okolicy też nie brakuje miejsc, gdzie śmiało można ruszyć na biegówki - okoliczne lasy aż się o to proszą, a że zimą las wygląda pięknie chyba nie muszę nikogo przekonywać.


Na nartach można jednocześnie odpocząć i się zmęczyć. Odpocząć oczywiście psychicznie, natomiast w parze z tym idzie świetna, ogólnorozwojowa rekreacja. Bieganie na nartach jest dyscypliną, która angażuje najwięcej mięśni spośród wszystkich aktywności znanych ludzkości - ponad 80%. Na biegówkach nie trzeba jednak biegać, można również spacerować,a samo poruszanie się na nartach to nic trudnego - podobno taki ruch lokomocyjny jest dla człowieka naturalny. Dla tych, którzy zamiast typowego wysiłku wydolnościowego wolą spokojne wycieczki w teren wymyślono narty back-country. Są one nieco szersze (stabilniejsze w głębokim śniegu) od nart sportowych i często wyposażone w metalowe obicie po bokach zabezpieczające je przed uszkodzeniami na twardych nierównościach. 

Rok temu kupując narty biegowe zagrałem va-banque, gdyż nigdy wcześniej nie miałem jakichkolwiek nart na nogach, ani biegowych, ani zjazdowych. Okazało się jednak, że to nie takie trudne (z wyjątkiem skręcania w pełnym biegu). Poprzez naśladownictwo ruchowe (z TV) udało mi się dojść do jako takiej koordynacji i sprawnego poruszania się krokiem klasycznym czyli takim, kiedy obie narty stale poruszają się równolegle do siebie. Nie obyło się bez kilku wywrotek, ale przecież nie od dziś wiadomo, że jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz...

Podsumowując: 

Plusy:
+ świetny ogólnorozwojowy sport (angażujący ponad 80% mięśni = kaloryczny killer),
+ ruch na świeżym powietrzu także zimą (dostęp do miejsc niedostępnych latem np. podmokłych),
+ brak potrzeby wyjazdu w góry (można jeździć w zasadzie wszędzie, gdzie jest śnieg),
+ stosunkowo nieduże koszty zakupu (używany zestaw w bardzo dobrym stanie można upolować za ok. 300 PLN)
+ znikoma urazowość, brak nadmiernych obciążeń stawów;

Minusy:
- jeśli ktoś nie lubi zimy to i nart nie polubi ;)

Także wystarczy rozejrzeć się wokoło i ruszyć swoje "cztery litery" na biegówki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz