niedziela, 20 października 2013

Maraton Kampinoski

Gdy w końcu sierpnia pojawiła się możliwość zapisania na II Maraton Kampinoski nie mogłem sobie tego odmówić. Perspektywa biegania po Puszczy Kampinoskiej stanowiła dla mnie zbyt silną pokusę. W dodatku w jesiennej scenerii... coś pięknego. W maju w Truskawiu (również w Puszczy Kampinoskiej) startowałem w biegu na 10 km, a tym razem miało być ponad 2 razy dłużej, gdyż zapisałem się na nietypowy dystans 21,3 km. 



Trasa biegu przebiegała wyłącznie szlakami wytyczonymi po puszczy - najpierw był to szlak czerwony (start spod szpitala w Dziekanowie Leśnym), po drodze mijaliśmy Cmentarz w Palmirach, przez Ćwikową Górę do nawrotu i dalej do mety już szlakiem zielonym.
Obawiałem się trochę o pogodę, jednak tym razem mnie nie zawiodła, choć poranna mgła była dosyć gęsta, a temperatura w nocy spadła w okolice 0 stopni. Tym razem obyło się jednak bez rzęsistego deszczu. Jedyną niedogodnością wydawał się dojazd na miejsce, jednak po dokładnym przestudiowaniu mapy okazał się on dosyć prosty i szybki. 
Wstając rano doszedłem do wniosku, że biegi jednak powinny być organizowane w niedzielę... wtedy można się do nich odpowiednio przygotować (również mentalnie), złapać trochę luzu, wyspać się i odpocząć... Niektórym niedoszłym startującym uniemożliwiło to skuteczną pobudkę ;)


Na miejscu mnie i Pawła powitały kampinoskie witacze w postaci łosiów i rząd samochodów ze startującymi. Na szczęście nie było problemów z zaparkowaniem i szybko udaliśmy się po pakiety. Po szybkim odbiorze pakietu i czipa trzęsąc się z zimna przebieramy się i lecimy w okolice startu. Czasu starczyło już tylko na leciutką rozgrzewkę i krótką pogawędkę z napotkanym znajomym z podstawówki. Zostało odliczanie sekund do startu i jazda! Początek szeroki jednak nieco nierówny, choć przy tym co miało być dalej to pikuś. Generalnie był to chyba "najwygodniejszy" fragment trasy. W kilku miejscach na trasie biegliśmy wąską ścieżką (gęsiego) i wyprzedzanie było niemal niemożliwe. Starałem się jednak w miarę możliwości utrzymywać swoje tempo i czasem kogoś minąć. Trasa prowadziła zarówno wąską groblą przez bagna, jak i piaszczystymi ścieżkami po sporych wybrzuszeniach, czy drewnianą kładką pośród mokradeł. Ale i tak największe wrażenie zrobił na mnie podbieg w okolicach Ćwikowej Góry... piękny widok, którego niestety nie udało mi się do końca uchwycić aparatem - najpierw mały podbieg na wzniesienie, z którego szczytu pokazało się jeszcze większe wzniesienie a pomiędzy nimi mała dolinka. W zimę mogłoby tu być bardzo ciężko... 


Teraz też nie było łatwo i mimo, że na codzień biegam po lesie to tutaj zaliczyłem aż dwie wywrotki... chwila dekoncentracji w obu przypadkach wystarczyła by zawadzić o korzeń i pięknie wysypać się na zbiegu... Takich dużych korzeni u mnie w lesie nie ma ;) Na szczęście nie poobijałem się za mocno [bardziej się pościerałem, choć dzień po pokazał się już piękny siniak na udzie :)] i mogłem swobodnie biec dalej. Za półmetkiem na trasie znacznie się poluźniło - nie widziałem już Michała, z którym wcześniej kilka razy się nawzajem wyprzedzaliśmy, za to dłuższy czas biegłem za pewną parą, która trzymała odpowiednie dla mnie tempo. Na jednym z podbiegów trochę "przysiedli" i musiałem ich łyknąć, a na horyzoncie pojawił się nowy cel - biegacz w niebieskiej koszulce, do którego stopniowo skracałem dystans. Długo to trwało, ale na 3 km do mety wyprzedziłem go, następnie jakąś dziewczynę, później jeszcze jednego gościa i wbiegłem już na ostatnią prostą (ależ ona się dłużyła!). Do mety ostatecznie dotarłem z czasem 1:47:03. Dało mi to dosyć dobre miejsce w generalce - 50. Dziewczyna, która wbiegła na metę w grupie przede mną zajęła 3 miejsce wśród kobiet.


Jestem zadowolony - startowałem tu głównie dla samej przyjemności pobiegania po Puszczy, nie układałem sobie żadnych planów na bicie życiówki, a jedynym moim celem było dotarcie do mety poniżej 1:55:00. Podrzędną sprawą było zmierzenie się z nieco trudniejszym terenem - ciągnie wilka do lasu ;) Ogólnie spodziewałem się jednak czegoś trochę łatwiejszego, nie doceniłem tej trasy, ale nic to - w takich biegach przecież chodzi o przygodę i im jest trudniej tym lepiej. Podobało mi się! A i na mecie dali dobrze zjeść :) 
Następny bieg po Puszczy Kampinoskiej to Bieg Łosia, który odbywa się w kwietniu na dystansie 17 km i również organizowany jest przez Ekobiegi.pl. Może pojawię się tu znowu? 
Ciekawostką jest, że organizatorzy nie wykonali odmiennych medali za ukończenie półmaratonu i wszyscy dostali medale z nazwą imprezy czyli "Maraton Kampinoski". Można to potraktować jako zachętę do wystartowania w przyszłym roku na pełnym dystansie ;) Pożyjemy, zobaczymy...



1 komentarz:

  1. na mecie biegu 3. kopców w Krakowie też dobrze karmili. organizatorzy uraczyli uczestników pyszną grochówą. ;) gratulacje dobrego czasu, wiemy jak trudno biega się w terenie. ;]

    OdpowiedzUsuń